Witam ponownie
po dłuższej przerwie
Wszystkich czytających i piszących,
kochających i lubiących
książkową blogosferę.
Zupełnie niedawno był cudownie słoneczny długi weekend, który planowałam spędzić z rodziną i oczywiście książką w ręku.
Prawie udało mi się :-)
Pierwszego dnia tego długiego weekednu zorganizowałam urodziny mojej córeczki, zatem była cała rodzinka w komplecie.
Moja córeczka oszalała ze szczęścia ponieważ otrzymała wymarzony prezent - zwierzątko, które od razu pokochała miłością ogromną. Ponadto tak samo jak ja, uwielbia mieć wszystkich bliskich dokoła siebie.
Natomiast drugiego dnia pojechałam do siostry na wieś, żeby spędzić dzień sielankowo i słonecznie.
Stąd też te urocze zdjęcia.
Czytałam książkę dosłownie w każdym skrawku ogrodu i na wszystkim na czym mogłam siedzieć lub leżeć czytając i popijając wyśmienitą kawę.
Postanowiłam też zrobić dobry uczynek i wypieliłam warzywnik mojej siostry z chwastów.
Podczas właśnie tego pielenia postanowiłam ochronić się przed słońcem i posmarowałam się kremem z filtrem. Kolejnego dnia okazało się, że mój cudownie zapowiadający się długi weekend niestety dobiega końca.
Dostałam straszliwego uczulenia od owego kremu i znalazłam się na pogotowiu.
Natychmiast dostałam dwa zastrzyki i powoli zaczęłam wracać do normy - przynajmniej tak mi się wydawało :-)
Już na drugi dzień okazało się jednak, że prezencik mojej córeczki - zwierzątko, powoduje że moja alergia na krem nasila się i doszło do tzw. alergii krzyżowej.
Żeby zatem nie robić przykrości mojej ukochanej córci i zarazem dojść do siebie spakowałam torbę i wyprowadziłam się do swojej mamusi.
Nie mogłam niestety czytać ani pisać ponieważ miałam tak spuchniętą twarz, że ledwo na oczy widziałam. No i leki odczulające działały trochę usypiająco :-).
Dlatego przez chwilkę mnie nie było w blogosferze.
Leczenie troszkę potrwało ale na szczęście w końcu doszłam do siebie.
Krem wyrzuciłam do śmieci i z wielką radością wróciłam do domu, gdzie okazało się, że jak już jestem zdrowa to Milo (zwierzątko córci) nie działa na mnie alergicznie i mogę z nim mieszkać :-).
Z równie wielką radością wróciłam do moich książek, czego wyraz mam nadzieję niedługo przeczytacie.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
ponownie Zaczytana Joana
Fajnie, że wróciłaś :) I dobrze, że opuchlizna zeszła.
OdpowiedzUsuńDziękuję - też się cieszę bo wyglądałam strasznie :-)
UsuńWspółczuję takiej alergii :( Dobrze, że wszystko pozytywnie się skończyło... Co to za uczulający krem? :O
OdpowiedzUsuńNo nie było za wesoło a posmarowałam się kremem z filtrem 20 wiec wydawało by się ze bezpieczny :-)
UsuńAleż miałaś niemiłe przygody... współczuję
OdpowiedzUsuńA dla córci sto lat! A Milo co to za zwierzątko?
No nie było wesoło - a zwłaszcza jak spojrzałam w lustro i zobaczyłam kogoś zupełnie obcego :-)
UsuńMajeczka dostała w prezencie małą szynszylkę i nazwała ją Milo.
Jest przeurocza, bardzo bystra, szybko się uczy i nie ma żadnych pazurek wiec nie podrapie mojej córci.
pokochaliśmy Milo już wszyscy - a ja dodatkowe jestem bardzo szczęśliwa że okazało się definitywnie że to było uczulenie tylko na krem i mogę mieszkać z Milusiem :-)