czwartek, maja 20, 2021

"Czuła przewodniczka" Natalia de Barbaro

"Czuła przewodniczka" Natalia de Barbaro

 

„Czuła przewodniczka” Natalia de Barbaro 

Dzisiaj zapraszam Was na spacer z Natalią, ponieważ ona sama powiedziała, że napisała te książkę żebyśmy przez chwilę szły razem.

„Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie” autorstwa Natalii de Barbaro to właśnie to co chcę Wam dzisiaj zaproponować. Ja poznałam ją w wyjątkowym momencie, bo na wspaniałych warsztatach „Wiosenne przebudzenie” u Kasi Gapskiej z Nudoodporne.

Przyznaję, że początkowo traktowałam tę książkę jako poradnik znanej Pani psycholog co sprawiło, że podeszłam do niego jak do podręcznika. Co oczywiście w żadnym stopniu nie umniejszyło jej wartości, tylko ja po prostu ni czułam tego spaceru z autorką. 

„Czuła przewodniczka” prezentuje nam w swojej treści trzy wewnętrzne kobiety, które siedzą w nas i starają się zarządzać nami jak laleczką pociągając za sznurki.


Potulna – to taka ja, która wykonuje polecenia bez szemrania i zrobiona jest ze strachu.

Królowa śniegu – podobnie jak potulna zrobiona jest ze strachu i wstydy, tylko w lodowato zimny sposób podchodzi do życia

Męczennica – to taka ja która się poświęca, ona aż cała paruje od gniewu, ale nigdy się do tego nie przyzna, bo przecież wszystko jest OK.

Te trzy siostry, sterują nami od środka i starają się jedna przez drugą przejąć władzę i podszeptywać swoje życiowe mądrości. Natalia de Barbaro w swojej książce starała się pokazać nam drogę jak utemperować te podszeptywaczki i odnaleźć w sobie Czułą przewodniczkę. Przewodniczkę, która nie pogania, nie idealizuję i nie wzbudza litości, tylko czule przewodzi i pozwala odkrywać to co mamy najcudowniejsze w sobie.

Były takie chwile, kiedy nie nadążałam podkreślać wspaniałych treści w tej książce. Zaznaczałam kolorami, ozdabiałam kwiatkami, serduszkami a nawet pojawiały się wykrzykniki. Czytając kolejne podrozdziały zaczęłam powoli przekonywać się do tego co chce mi powiedzieć Natalia jak i moja czuła przodowniczka. Zaczęłam stopniowo dostrzegać siebie albo inne znane mi kobiety w tych przykładach podawanych w książce i wtedy dobrnęłam do rozdziału „Dzika dziewczynka”

Świat zawirował, bo poczułam nie tylko więź z autorką, ale przede wszystkim wiatr we włosach podczas naszej wspólnej wędrówki.

Czytając ostatnie zdanie na stronie 167 doznałam pewnego rodzaju olśnienia – „takie tam”

Bo ja też od zawsze czułam niezrozumiałą dla mnie awersję do „takie tam” potarzane przez moje znajome i nieznajome. Mimo wszystko w głowie ciągle mi coś podszeptywała – no i co ze piszą „takie tam”, nie oceniaj, bo to nie twoje słowa.

Teraz już wiem – ja nie oceniałam – ja nieświadomie dostrzegałam to co Natalia ubrała w słowa, cyt.:

„Takie tam…” – piszą kobiety, wrzucając na Facebooka namalowane przez siebie obrazy czy zaprojektowane i uszyte przez siebie sukienki. To mnie boli.

Koniec cytatu

Słowa te uświadomiły mi dwie rzeczy:

👉Po pierwsze – autorka ubrała w słowa to co mnie zawsze uwierało, kiedy czytałam „takie tam…” - Mnie też to bolało, że umniejszamy w ten sposób swoją wartość.

👉Po drugie – w tym momencie poczułam więź z autorką. Książka nagle spadła z piedestału „wielce szanownego poradnika psychologicznego”, a ja poczułam, że mam przed sobą czuły przewodnik.

Życzę Wam, żebyście też odnalazły ten moment w książce, kiedy poczujecie wiatr we włosach podczas spaceru z autorką i czułą przewodniczką.


Ta książka moim zdaniem to lektura obowiązkowa dla każdej z nas. Nie tylko dla kobiet, które czują, że coś je w życiu uwiera, że podążają drogą, bo tak właśnie wypada a nie że tak chcą. To również wspaniały drogowskaz dla kobiet, które po prostu chcą wyruszyć na spacer w głąb siebie i odszukać w sobie niesamowite pokłady swojej indywidulane osobowości. Czuła przodowniczka czeka na każdą z nas i wyciąga dłoń do wspólnego spaceru.

Jedyne czego od nas wymaga to po prostu skupienia na nie całej naszej uwagi, otwartości do autorefleksji i chęci poznanie samej siebie. Siebie tej w środku bez maski dla otaczającego świata.

Polecam „Czułą przewodniczkę” Pani Natalii de Barbaro za całego serce i wierzę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Ja po moim olśnieniu na stronie 167 wróciłam do początku i przewertowałam jeszcze raz to wszystko o wcześniej tak skrupulatnie podkreślałam.

Przygoda z tą książką to było wyjątkowe doznanie. Jeszcze raz dziękuję Tobie Kasiu, że miała te przyjemność uczestniczyć w Twoich wyjątkowych warsztatach o wiosennym przebudzeniu, gdzie poznałam właśnie czułą przewodniczkę.

Pozdrawiam

Zaczytana Joana











środa, maja 05, 2021

"Szeptun" Tomasz Betcher - premiera 5 maja 2021r.

"Szeptun" Tomasz Betcher - premiera 5 maja 2021r.

„Szeptun” Tomasz Betcher


Tomasz Betcher to autor, którego książki czytam na bieżąco i zaraz po ich wydaniu, a czasami nawet przed pojawieniem się na rynku, jak było w przypadku „Szczęścia z piernika”. Jego najnowsze dzieło „Szeptun” to powieść, na którą czekałam z ogromną niecierpliwością, ponieważ miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu autorskim, kiedy autor opowiadał dopiero o takim pomyśle.

No i się doczekałam.

Podobnie jak we wcześniejszych swoich książkach, tak i tutaj autor łączy dwa światy.
Główna bohaterka powieści "Szeptun" to Julia, która pracuje jako nauczycielka i wychowuje dwójkę dzieci na pomorzu, a dokładnie w Gdańsku. Jest praktycznie matką samotnie wychowującą, ponieważ jej mąż od kilku lat przebywa w ciągłej podróży służbowej w Norwegii. Przemęczona nie tylko życiem, ale przede wszystkim walką o rodzinę staje na rozdrożu. Jej żywiołowy synek Kuba ma problemy zdrowotne, przez które nie może spokojnie przespać jednej nocy. Natomiast nastoletnia córka Marysia co noc zrywa się z krzykiem, którego powodów Julia może się tylko domyślać.

Ma na szczęście rozsądnie myślących rodziców, którzy proponują jej urlop w Beskidach, gdzie podobno mieszka ktoś kto to pomorze wyleczyć Kubę. W ten oto sposób czytelnik wkracza w świat tytułowego szeptuna.

Waldemar to typowy odludek odrzucony przez lokalną społeczność, a jednym z powodów jest fakt, że jego ojcem był Rom. Cygan jak go nazywają we wsi, stroni od mieszkańców Bukowego Młyna co sprawia, że plotki na jego temat się tylko mnożą. Jedną z takich przypisanych mu bajek jest rzekoma klątwa, która na nim ciąży i może przynieść nieszczęście wszystkim.

Tych dwóje bohaterów różni nie tylko 700 km, czyli cała Polska, ale praktycznie wszystko, inne pochodzenie, wykształcenie i status materialny. Na pierwszy rzut oka są jak przedstawiciele dwóch odrębnych światów, pomiędzy którymi nie istnieje połączenie. Mimo wszystko stanęli wzajemnie na swoich drogach życia i nie tylko je skrzyżowali, ale powoli zaczęli przebudowywać.

„Szeptun” to nie jest typowy romans, jakich wiele, to powieść, w której odnalazłam nie jedno przesłanie. Przede wszystkim walka ze stereotypami i tolerancją. Autor pokazuje czarno na białym, jak bardzo można skrzywdzić człowiek oceniając go tylko po jego pochodzeniu. Walka o drugiego człowieka, przyjaźń i miłość oraz więzy rodzinne sprawiają, że powieść jest pełna nowych wątków, które podążają w szalonym tempie ku nieubłaganemu końcowi.

Autor osadził swoją nową powieść w wyjątkowym miejscu, które stanowi kolejny jej atut. Julia swoim autem zabiera nie tylko dzieci, ale przede wszystkim czytelnika w urokliwe miejsce Beskidu niskiego. Wraz z bohaterami przemierzamy górskie szlaki, kąpiemy się w czarcim potoku i możemy poczuć zapach magicznych ziół szeptuna.

„Szeptun” to ciepła i wzruszająca powieść, na którą czekałam. To historia, która niesie ukojenie przeprowadzając nas przez piękne górzyste tereny, symbolizujące głęboko skrywane emocje bohaterów. Każdy z nich niesie ze sobą swój ciężar, który przez rozmowę i wsparcie najbliższych osób już nie ciągnie w dół, ale wręcz przeciwnie dodaje skrzydeł. Takich drogowskazów i przesłanek jest tutaj więcej.


W tej powieści nie brak również dramatycznych zwrotów akcji, które przyprawiają czasami o gęsią skórkę i łzę w oku. Mimo wszystko uważam, że to jedna z piękniejszych powieści, która ukoiła moje ostatnie dwa wieczory. Otoczyła magią, przeniosła w wyjątkowe miejsce i spowiła zapachem ziół. To wszystko sprawiło, że nie mogłam oderwać się od tej książki, by dobrnąć do końca, który powalił mnie na kolana.
Na szczęście autor postanowił podarować czytelnikowi jeszcze wisienkę na torcie w postaci epilogu, który sprawia, że wszystkie nitki cudownie zmierzają do jednej całości i rozjaśniają wszelkie wątpliwości.


Polecam bardzo gorąco nową powieść Tomasza Betchera pt.: „Szeptun”, która nie pozwoli wam tak po prostu przerzucać strony za stroną. Ta książka ma wspaniałe wnętrze, które udowadnia, że każdy z nas nosi w sobie coś wyjątkowego, tylko trzeba dać szansę na pokazanie tego.

„Szeptun” to wciągająca powieść, która gwarantuje pełen wachlarz emocji.

Polecam
Zaczytana Joana




sobota, maja 01, 2021

Epilog #3 - Biało-czerwony weekend

Epilog #3 - Biało-czerwony weekend



Miałam dzisiaj wspaniały plan przedstawić Wam książkę pt. „Czuła przewodniczka”, którą skończyłam czytać w tym tygodniu. Naszła mnie jednak pewna refleksja i odkładam tę przyjemność na następną moją sobotę.

Zaczęłyśmy właśnie wspaniały weekend majowej polskości. Uwielbiam powody, dla których mogę wyciągnąć naszą piękną biało-czerwoną flagę i wywiesić ją na moim balkonie. Zawsze hołubię święto odzyskania niepodległość, ale i majówkę świętuję obwieszczając moją radość powiewającą flagą.

Dlatego właśnie zdecydowałam zmienić plany i przedstawić wam moją polskość w literaturze. Zawsze była ona głęboko we mnie zakorzeniona przez długie rozmowy z dziadkiem, który opowiadał mi o wojnie i polskości. 

Mam teraz w sowiej biblioteczce kilka książek, które we mnie pogłębiły patriotyzm i chęć zgłębienia tematu widzianego z różnej perspektywy. Przedstawiam Wam w ten wyjątkowy dla nas weekend, książki które przeczytałam z ogromną przyjemnością, bo wywarły na mnie ogromne wrażenie. Każda z nich w inny charakterystyczne dla siebie i jej autora sposób:

Zacznę od najstarszej w sensie daty czytania:

1.  „Żniwo gniewu” Lucie Di Angeli-Ilovan,

2.    „Stulecie Winnych” cała czterotomowa seria Ałbena Grabowska,

3.    „Korona śniegu i krwi” Elżbieta Cherezińska,

4.    „Polacy są najlepsi” Johnny Kent.

5.   "Potop" Henryk Sienkiewicz.


Nie ma tutaj miejsca na zbyt długie wywody, więc każdą postaram się przedstawić w wielkim skrócie.

„Żniwo gniewu” Lucie Di Angeli-Ilovan

To jedna z piękniejszych książek o losach zwykłych ludzi i ich walce również tej
wewnętrznej z samym sobą, podczas II-ej wojny światowej. "Żniwo gniewu" Lucie Di Angeli-Ilovan to moim zdaniem powinna być lektura obowiązkowa już w szkole podstawowej. Tutaj druga wojna światowa widziana jest oczami i sercem dwóch kochających się sióstr.



      „Stulecie Winnych” cała czterotomowa seria Ałbena Grabowska

To piękna saga rodzinna opowiadająca o trzech pokoleniach rodziny Winnych na tle brzękliwej historii Polski XX wieku. Powieść zaczyna się wraz z wybuchem I wojny światowej, potem kolejna wojna oraz równie niebezpieczne przemiany ustrojowe i polityczne. Przede wszystkim to jednak wspaniała opowieść o sile więzów rodzinnych, miłości i oddaniu zarówno rodzinie jak i Polsce.

3.  


         „Korona śniegu i krwi” Elżbieta Cherezińska

Pierwszy tom z serii „Odrodzone królestwo” to wspaniała powieść, która otworzyła mi oczy na
mniej znanego króla, jakim był Przemysław II. Pani Elżbieta wzięła na warsztat mało popularny literacko okres naszej historii, czyli rozbicie dzielnicowe. Zbeletryzowana historia tego króla i Polski w tym okresie tak bardzo mnie wciągnęła, że kupiłam cały pięcioksiąg. Skończyłam czytać drugi tom i warsztat oraz ogrom pracy jaki autorka włożyła w tę powieść mnie zachwyca.


     „Polacy są najlepsi” Johnny Kent

Trochę chwytliwy marketingowo tytuł, bo to głównie autobiografia Johnna Kent'a – asa myśliwskiego, który został Polakiem. Kiedy dostał skierowanie do Dywizjonu 303 nie był zadowolony, delikatnie mówiąc. Potem, kiedy już poznał naszych lotników, tak zachwycał się polską brawurą, że postanowił uczyć się języka polskiego. Natomiast nasi lotnicy zaczęli nazywać go Johnny Kentowski.


     

    „Potop” Henryk Sienkiewicz

Tej książki chyba nie trzeba reklamować, ale ja jestem od niej tak uzależniona, że nie mogłam jej pominąć. Czytam ją albo chociaż zaglądam do moich ulubionych momentów raz na jakiś czas. Równie mocno uwielbiam ekranizację tej powieści i kiedy tylko widzę ją w telewizji to zostawiam wszystko, siadam i oglądam.



Widać już po samych tytułach, iż to nie są typowe książki historyczne, ale możecie uwierzyć mi na słowo, że z pewnością są one wyjątkowe w swoim rodzaju.

Każdą z nich czytałam już jakiś czas temu, ale wywarły na mnie tak silne wrażenie, że po dziś dzień mam je w serce. Każda w swój charakterystyczny sposób obudziła we mnie moją dumę z bycia Polką.

Jedna zrobiła to w sposób ściśle historyczny, inna poprzez fabułę obyczajową, ale każda sprawiła, że moje serce zadygotało w biało-czerwonych barwach.

 

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i macham moją białoczerwoną flagą w ten wyjątkowy dla nas weekend.

Zaczytana Joana 



Copyright © 2016 Epilog - zaczytana Joana , Blogger