Tam cieniutka książeczka
zwiera zaledwie 164 strony, ale niesie za sobą wielką opowieść, którą naprawdę
warto przeczytać. Dla mnie żółty kolor ma wyjątkową i pozytywnie nasyconą
energię, dlatego z ogromnym entuzjazmem podeszłam do tej powieści. Tytuł „Żółta
sukienka” przyciągnął mnie automatycznie, ze względu na kolor i moją pasję do
żółtych książek. Nie wiem czego się spodziewałam, ale dziękuję, że mogłam
poznać tę historię.
Anna, główna bohaterka od
dwudziestu lat mieszka w Montrealu, ale jej codzienne życie jest naznaczone
pięknem traumatycznego dzieciństwa spędzonego w Polsce. Kobieta nie potrafi
zapomnieć tego ogromu cierpienia, którego doświadczyła i które kładzie się
cieniem na jej teoretycznie nowe kanadyjskie życie.
Pewnego dnia na drodze Anny
pojawia się Paul, a los sprawia, że tych dwoje połączy coś wyjątkowego. Dla
Anny ta znajomość będzie swego rodzaju motorem do rozliczenia się z
przeszłością. Postanawia wrócić do Polski do miejsc z dzieciństwa, żeby
definitywnie uwolnić się od stale nękających ją koszmarów.
„Po cierpieniach rany nie goją
się tak nagle. To wymaga czasu.”
Czy Annie się to uda i co z
tym wszystkim ma wspólnego tytułowa żółta sukienka, tego oczywiście tutaj nie
zdradzę. Mogę jednak zapewnić, że pomimo traumatycznych przeżyć głównej
bohaterki, to powieść czyta się z rosnącym zainteresowaniem. Fabuła jest raczej
nieśpieszna, ale w tym przypadku taka też powinna być, słaniająca do refleksji
i przemyśleń.
„Żółta sukienka” nie jest
typową powieścią i nie tylko ze względu na ograniczoną ilość stron, bo zaledwie
164. Śmiało można stwierdzić, że to swego rodzaju dłuższe opowiadanie, gdzie
opis bohaterów czy konstrukcja świata są mniej istotne. Mam wrażenie, że
autorka chciała uwagę nas czytelników skupić głównie na emocjach, co z
pewnością jej się udało. Pokazała, jak bardzo traumatyczne przeżycia z
dzieciństwa nie tylko kierują naszym już dorosłym życiem, ale kładą się cieniem,
który na krok nie odstępuje.
Autorka naprawdę z dużym
wyczuciem wykreowała zarówno główną postać, jak i towarzyszące je emocje. Siłę
rażenie mam wrażenie rozłożyła proporcjonalnie do umykających stron, co
sprawiło, że ja nie mogłam się oderwać od każdej przeczytanej strony. Książka
wywarła na mnie ogromne wrażenie i jeszcze długo po przeczytaniu nosiłam ją w
sobie. Autorka, bowiem porusza trudnym temat, nasyconym traumatycznymi
przeżyciami, a emocje z tym związane oczywiście udzielają się czytającemu. Miałam
jednak cały czas nieodparte wrażenie, że to wszystko niesie za sobą jakąś
nadzieje, zarówno dla Anny jak i czytającego.
„Żółta sukienka” autorstwa
Pani Beaty Gołembiewskiej to jej pisarski debiut i moim zdanie wielce udany. Z
ogromną zatem przyjemnością sięgnę po kolejne książki spod pióra Pani Beaty. Bardzo
lubię powieści debiutujących autorów, ponieważ niosą ze sobą niespodziankę.
Ostatnio mam też do nich czytelnicze szczęście i jak widać intuicja mnie nie
zawodzi, pewnie dlatego tak je lubię. Dziękuję również portalowi Sztukater, bo
to właśnie tam znalazłam tę powieść.
„Żółta sukienka” Pani Beaty Gołębiewskiej
to książka godna polecenie, ponieważ pomimo swej małej objętości, niesie ze
sobą dużo wartości. Czytając miałam wrażanie, że jest dokładnie przemyślana i
dopracowana pod względem ładunku emocjonalnego. Niesie ze sobą cały ich
wachlarz, ale i przede wszystkim nadzieję na lepsze jutro.
Ściskając ją cały czas w dłoni
polecam Waszej uwadze, tę drobną ale jednocześnie wielką rzecz.
Zaczytana Joana
Bardzo dziękuję portalowi Sztukater za zaufanie i możliwość przeczytania tej książki.
Ciekawym debiutem nigdy nie pogardzę.
OdpowiedzUsuńMnie ta książka wciągnęła bardzo.
UsuńCzytałam tę książkę kilka lat temu i bardzo dobrze ją wspominam.
OdpowiedzUsuńJa również mam ciepłe uczucia do niej
UsuńZachęca mnie Twoja recenzja i okładka książki.
OdpowiedzUsuńPolecam bardzo
Usuń